Krzysztof Materna

Hmm...

PO URLOPIE

Wróciłem z urlopu.

Odciąłem się na parę tygodni i od PiS-u i od opozycji. To bardzo przyjemne uczucie. Leciałem na urlop tanimi liniami lotniczymi z priorytetem, który pozwolił mi na zajęcie miejsca obok lotniczej toalety. Prawie wszyscy pasażerowie w ciągu trwającego trzy godziny lotu z niej skorzystali. Mogłem obserwować ich napięcie przed, i ogromną ulgę po wyjściu. Chciałbym, żeby podobne uczucie towarzyszyło nam w napięciu przedwyborczym, i skończyło się tą nieprawdopodobną powyborczą ulgą. W jednym z komentarzy do poprzedniego felietonu mój kolega którego dawno nie widziałem, Walter Chełstowski , prosił żebym się nie cenzurował, bo przyszedł czas, żeby walić prosto z mostu. Drogi Walterze, nie zmienię swojego charakteru i nie będę obrzucał nikogo inwektywami, przekleństwami bo po pierwsze to nic nie da, a po drugie powoduje dodatkowe napięcie, a mnie nie przynosi ulgi. Ja cały czas uważam, że ludzie którzy myślą inaczej niż ja, nie tylko są inni, ale nie są tej inności winni. Wyrastali w innych środowiskach, wpajano im inne wartości. Najbardziej zasmuca mnie to, że dają się tak łatwo manipulować. Pewna Pani, która w pociągu dostała zepsutą kremówkę, powiedziała w niesłychanie trafnym komentarzu, że nasz Ojciec Święty takiej by nie zjadł. Podzielam jej wstręt do tej kremówki i nie mogę za żadne skarby pojąć co za idiota wymyślił te akcję. Przykre jest też to, że Ci ludzie, którzy skorzystali z koniunktury politycznej, opanowali rady nadzorcze, zarządy, muzea, filmy itp. są tacy beznadziejni. Po prostu są mniej zdolni, mniej wyedukowani a produkcje artystyczne tej nowej ekipy i nawet tak zwana rozrywka są żenującej jakości i cofają nas do poziomu, z którego się już dawno odbijaliśmy. Na czymś to polega, że pisowskie scenariusze pisane w najlepszych intencjach narodowych są po prostu nieciekawe, fałszywe, a sfilmowane, grane przez mało utalentowanych aktorów. Gdyby w Ameryce zdarzyła się taka tragedia, jak w naszym kraju (piszę tu oczywiście o katastrofie smoleńskiej) to powstało by pewnie dziesięć wersji fascynujących scenariuszy, graliby najlepsi aktorzy a film biłby rekordy popularności. Wracam z zażenowaniem do naszego „arcydzieła” którego nikt nie chciał oglądać, bo był to po prostu filmowo beznadziejny produkt z fałszywą, kłamliwą tezą. Dodatkowo nie chcę już wyliczać, ile instytucji kultury zostało zniszczonych przez partyjnych nominatów. Słyszę na spotkaniach zwiastujących nadzieję na wygrane wybory, że wszystko co złe, trzeba odkręcić. Kultura jest taką dziedziną, że odkręcanie zła, przy najlepszych chęciach będzie dotyczyło paru pokoleń. Dotyczy to niestety i kultury, i edukacji. Jak widzisz Walterze, nie ukrywam swoich smutnych spostrzeżeń, ale też nie mam zamiaru nikogo obrażać. Są tacy, jacy są. Możemy współczuć i im i sobie. Straciłem w tym tekście przez Ciebie poczucie humoru. I tego najbardziej żałuję. Poprawię się.