Krzysztof Materna

Hmm...

KRÓTKO, PO MĘSKU

KRÓTKO, PO MĘSKU

Mój ojciec był wychowankiem słynnego jezuickiego gimnazjum w Chyrowie, w którym księża jezuici wpoili mu miłość do nauki, uświadomili do czego służy rózga, i wychowali na porządnego, wyedukowanego humanistycznie, praworządnego polskiego obywatela. W obliczu mody na odsłanianie swoich życiowych tajemnic zastanawiałem się, czy mój ojciec był przemocowy i czy rygory wychowawcze jakie stosował wobec mnie miały takie znamiona. Z moim ojcem się nie dyskutowało. Jeżeli miałem zakaz chodzenia w ortalionie i w koszuli non iron, to dlatego że mój ojciec w przeciwieństwie do mnie wiedział, że wspomniane sztuczne tkaniny są niezdrowe dla mojego wiotkiego wtedy ciała. Podobnie było młodzieżową fryzurą. W czasach w których moi koledzy nosili długie włosy (jedni byli ostrzyżeni na beatlów, a drudzy na stonesów) ja pod opieką ojca udawałem się do tego samego zakładu fryzjerskiego pana Snopkowskiego w Sosnowcu i byłem niemym świadkiem powtarzanego co miesiąc tego samego dialogu. Pan Snopkowski mówił: „dzień dobry Panie Tadeuszu. To może dla odmiany Krzyśkowi zostawimy coś na głowie, bo przecież taka moda?” ojciec odpowiadał „moda jest dla bananowców, proszę jak zwykle obciąć go krótko, po męsku”. „Krótko, po męsku” polegało na tym że od tyłu byłem cały wygolony, a z litości Pan Snopkowski zostawiał mi idiotyczną grzywkę z przodu i gasił w ten sposób moją chłopięcą urodę. Zastanawiam się jaki wpływ na moją fryzurę miało jezuickie wychowanie mojego ojca. Doszedłem do wniosku, że golenie głowy miało również sens zdrowotny, bo rzadziej niż inni chłopcy przeżywałem kłopoty związane z dość popularną szkolną chorobą zwaną wszawicą. Oczywiście doceniłem to znacznie później. Nie miało to nic wspólnego z tak zwaną tonsurą która upodobniała głowy zakonników do wizerunku Pana Jezusa, jego korony cierniowej, a sprawę wygolonego czubka od czasu decyzji Piusa VI zostawiała ich własnej fantazji. Współczesna moda fryzjerska widoczna jest u piłkarzy którzy bardzo lubią być wygoleni z tyłu i z boków i w odróżnieniu od mojej dawnej fryzury zamiast grzywki stosują starannie zaczesany przedziałek. Nie ma to nic wspólnego z legendarnym „fryzjerem”, który jak wiemy miał wpływ tylko na polskie piłkarstwo. Analogię do peruk wysoko postawionych jezuitów odnajduję we fryzurach kobiecych, np. europosłanka pani Mazurek przypomina mi Andrzeja Kopiczyńskiego w roli Kopernika bez okularów. Kiedy urwałem się spod opieki mojego ojca nosiłem bardzo długie bigbitowe włosy. Mój kłopot polegał na tym, że w okresie mody na baczki, okazało się, że mnie baczek rośnie tylko z lewej strony. W związku z tym po wielu próbach hodowlanych, przeszedłem na krótko, po męsku, bez grzywki. W tym momencie zacząłem się zastanawiać po co ja to wszystko napisałem. Po to, żebyśmy wszyscy jak jeden mąż i żona ogarnęli „tych pierniczonych z tak zwanej opozycji”, powiedzieli im, żeby przestali się wygłupiać, schowali do głębokiego wnętrza swoje prowincjonalne ego, żeby Władysław Pobożny podał rękę nie tylko Szymonowi Krzywoustemu, ale również innym przywódcom, żeby Pan Zandberg przestał być utopistą tylko wrócił do swoich mądrości z czasów w których się objawił w debacie prezydenckiej, i żeby wszyscy razem załatwili sprawę między sobą krótko, po męsku, koniecznie z udziałem mądrych posłanek.