Krzysztof Materna

Hmm...

NA STRAGANIE

NA STRAGANIE

Kompletnie przypadkowo natrafiłem w radiu TOK FM na jakiś polityczny poranek autorstwa Dominiki Wielowiejskiej, która rozmawiała z grupą zaproszonych do studia politycznych gości. Myślałem, że będzie to merytoryczna rozmowa, ale z grona wybijała się jedna, nierozpoznawalna dla mnie osoba, że reszta przestała się liczyć. Głos ten przypomniał mi wiersz Jana Brzechwy z dzieciństwa „Na straganie w dzień targowy, takie słyszy się rozmowy”. Do sytuacji szczególnie pasował fragment „Burak tylko nos zatyka: niech no Pani prędzej zmyka, ja chcę żonę mieć buraczą, bo przy Pani wszyscy płaczą” i oczywiście końcówka „Po co wasze sfary głupie, wnet i tak zginiemy w zupie”. Odkryłem, że wspomniana „gościni” to posłanka Milczanowska. Stopień jazgotu oderwanego od rzeczywistości przekroczył zakres mojej słuchowej tolerancji. Nie chciałbym użyć określenia „straganiara” żeby nie obrazić uprzejmych sprzedawczyń straganów na Krakowskim Kleparzu z których usług często korzystam, a przy Pani Milczanowskiej to grupa bardzo uprzejmych, ciężko pracujących przy warzywach i serach Pań. Jeżeli dodamy do tego poziom stosowanych przez Panią Milczanowską pojęć związanych z ekonomią i gospodarką to wejdziemy w obszar świadomości o poziomie rządzących i naszej świetlanej przyszłości. Jestem dziwnym Polakiem. Nie interesuję mnie ile kto zarabia, szanuję milionerów i wiem, że pieniądze, którymi z nimi się podzieliłem (bo przecież też jestem udziałowcem wszystkich spółek Skarbu Państwa) im się po prostu należą. Nie mam w sobie zawiści, nie będę nikogo hejtował, ale jeżeli o moją przyszłość ma dbać Pani gościnia Milczanowska to jestem głęboko zaniepokojony.

PS. Zaciekawiony przeczytałem, że Pani Milczanowska z zawodu jest nauczycielką. Boże, miej w opiece dzieci przez nią edukowane!